Kemping, na którym obudziliśmy się rano, okazał się bardzo polski. Ludzie tam pracujący mają różne historie życiowe, ale wszyscy otarli się o Polskę. W dodatku wszystkie bungalowy na kempingu zbudowane są z polskiego drewna (Limanowa, Nowy Sącz).
Plan na dziś przewiduje odwiedzenie kilku winnic z nadzieją na obfite zakupy. Kręcimy się więc po okolicy, po drodze wstępujemy do Propriano, a dalej Sartène nazywanego najbardziej korsykańskim miastem.
Pod koniec dnia dojeżdżamy do Bonifacio, gdzie, tradycyjnie zatrzymujemy się na kempingu. Wieczorem wypad na szybkie poznanie miasta i tu zaskoczenie. Mimo iż trzeba się wspiąć do niego ( lokalizacja na klifie), to nie chce się go zbyt szybko opuszczać. Miasto jest czarujące i imponujące. Ogromna marina dodatkowo podnosi atrakcyjność miejsca, a w zasadzie łodzie tam zacumowane. Od pewnego katamaranu nie mogliśmy oczu oderwać... Takie rzeczy tylko w Bonifacio.
Tips:
- Camping u Prunelli, 26€ ( 2 osoby, mały namiot, samochód); w cenę kempingów korsykańskich wliczone jest korzystanie z ciepłej wody i prysznica; te z trzema gwiazdkami na swoim terenie posiadają restaurację i basen; czasem można spotkać stoliki z ławeczkami; zawsze za dodatkową opłatą prąd, dostęp do internetu jest dość powszechny (różnie bywa z siłą sygnału), bywa płatny.