Czas opuścić Puszczę Białowieską. Wartało tu przyjechać dla tych potężnych, bo wiekowych, drzew. Po dłuższych pertraktacjach wyruszamy w kierunku Kruszynian. Warto spoglądnąć na mapę, aby dokładnie zobaczyć gdzie one się znajdują (okolice Bobrownik). Miejscowość ta to taki powiew orientu. Mieszka tam kilka rodzin tatarskich, które kultywują tatarską tradycję i religię. Czynny jest też jeden z niewielu w Polsce meczet. My do Kruszynian jedziemy z dwóch powodów: żeby zjeść babkę ziemniaczaną w "Tatarskiej Jurcie" i żeby ten "orient" zobaczyć na własne oczy. Miejscowość bardzo przyjemna, skromne domy i piękna okolica, a babka nasyca nas na kilka godzin...
Posileni ruszamy w kierunku doliny Biebrzy (Tak, można było prosto z Białowieży jechać do Biebrzańskiego PN, ale ta babka naprawdę jest smaczna!). Tu wita nas odmienny krajobraz niż ten, który zawsze nam się kojarzył z parkami narodowymi. Lasy jakieś są, ale to nie one tu królują, ale bagna i rozlewiska. Dojeżdżamy do miejscowości Kopytkowo i w blasku zachodzącego słońca rozkładamy namiot. Luki rusza rowerem na zwiady, ja zasiadam z książką, komary atakują, a Mitchell na koniec dnia postanawia wytarzać się w krowim...placku. Dla każdego coś miłego... Na liczniku 1000km.
Tips:
- Tatarska Jurta, Kryszyniany; płatność tylko gotówką!
- agroturystyka Na Końcu Świata, Kopytkowo; pole namiotowe w pięknym miejscu, 10zł/osobę (to całe koszty), pies bezpł., sanitariaty bardzo podstawowe; właściciel jest przewodnikiem po Biebrzańskim PN i chętnie odpowiada na pytania o park; możliwość wynajęcia kajaków (razem z organizacją spływu), cennik na stronie www.