Żal opuszczać Brzozowy Dworek, ale jesteśmy pewni, że jeszcze wiele pięknych miejsc przed nami. Jak np. Zamość, do którego docieramy przed południem. Już od samego początku miasto zwraca uwagę nie tylko swoim ładem i porządkiem, ale fantastyczną i kolorową architekturą. Aura nie sprzyja spacerom (nadal czekamy na ustąpienie opadów), więc od razu zasiadamy na rynku przy kawie (bardzo dobrej, wskazówki w "tips-ach"). Podziwiamy rozmach inwestycji Jana Zamoyskiego i troszkę żałujemy, że krakowskie kamienice nie mają tak żywych kolorów jak te tutaj.
Zamość jest tylko przystankiem do dzisiejszego celu - powiatu włodawskiego. Sprowadza nas tu głównie krajobraz, ale będąc tu niesposób pominąć miejsce, w którym utworzono w trakcie drugiej wojny światowej hitlerowski obóz zagłady Żydów. Sobibór, bo o nim mowa, znajduje się 5km od Włodawy. We wsi niewiele pozostało po obozie, ale o tym napiszemy później.
Szybko znajdujemy bardzo przyjemne gospodarstwo agroturystyczne, gdzie M. spotyka kolegę. Niestety czasy zabaw ma za sobą, ale Mitchell, jak to Mitchell, nic sobie z tego nie robi.
Spragnieni regionalnych specjałów udajemy się do oddalonej o 20km Karczmy Poleskiej. Tam...pocałowaliśmy klamkę i nieco zniesmaczeni sytuacją udaliśmy się w okolice Jeziora Białego. Jezioro (i jego otoczenie) nas urzekło, głównie za sprawą zachodzącego słońca. Mitchell odbył w nim kąpiel, myśmy zjedli smażonego lina, po czym pojeździliśmy po lasach włodawskich i sobiborskich. To wszystko razem wzięte dało nam przyjemny dzień, a prognozy mówiące o ociepleniu optymistycznie nastroiły nas na następne dni.
Tips:
- cukiernia Bohema na rynku w Zamościu, na ścianie rynku przeciwległej do ratusza
- Agroturystyka, Sobibór 58, cena 30zł/osobę, bez pościeli 25zł, pies 5zł; duże podwórko, prosto, czysto, przyjemnie i wyjątkowo dobrze się śpi
- Karczma Poleska w Kołaczach - we wrześniu (tzn po tzw "sezonie") przed wizytą trzeba się upewnić, że jest otwarta