Po śniadaniu przy Atlantic Ocean Road kierujemy się do Ålesund. Oczywiście nie tak od razu, bo wędkę trzeba zarzucić i zdjęcia porobić. Historia miasta zaciekawiła nas do odwiedzenia go. Otóż miasto było bardzo biedne i na początku dwudziestego wieku spłonęło. Cały świat zrzucił się na odbudowanie go, a efekt jest wprost cudowny. O ile ktoś lubi cegłę i kamień ciosany:) W mieście znajduje się punkt widokowy ulokowany na wzgórzu, do którego wiedzie kilkaset schodów. Po raz kolejny przekonujemy się o tym, że Norwegowie dbają o formę, gdy w drodze na szczyt co chwilę wyprzedza nas jakiś biegnący(!) na górę człowiek.
*dla planujących nocleg na dziko za promem z Halsa do Gjemnes: za Gjemnes rozpoczynają się tereny rolne, a więc mniej jest dogodnych miejsc na rozbicie namiotu. Lepiej zatrzymać się wcześniej, tym bardziej, że trasa do Halsy jest bogata w "oferty" noclegu na łonie natury