Sobota miała być dniem odpoczynku i leniuchowania. Mhm. Tak. Akurat. O 11:00 byliśmy już w samochodzie, w drodze do San Gimignano. To rzut beretem od nas. Miasto jest niezwykle urokliwe czym nas bardzo zaskakuje. Ochy i achy nie kończą się. Od 1990r. na liście światowego dziedzictwa UNESCO (!). W centrum znajduje się lodziarnia z najlepszymi w Toskanii lodami - Gelateria Dondoli. Wielokrotna laureatka konkursów. Nawet mnie przekonały (lody, nie konkursy) :) Za ich sprawą wracamy tu wieczorem.
Miasto kojarzy nam się z Volterrą, ale dalecy jesteśmy od porównywania czy oceniania. Każde z dotychczas odwiedzonych miast jest inne. W każdym inni mieszkańcy i klimat. Nie zmienia się tylko to, że Mitchell zachwyca napotkane kobiety, a Mila uprawia swoją dyscyplinę sportową.
Tips:
- kilka parkingów pod miastem ( jak w wielu miastach tego typu, ruch kołowy w centrum jest bardzo ograniczony). Ten najdalszy wcale nie jest daleko, a cena jest bardzo przyzwoita - 8-20 1,5€/h, po 20:00 1€ za noc.
- Gelateria Dondoli. Trzeba tam być. Trzeba tam zasmakować.